sobota, 9 lutego 2013

Rozdział VI część I

Biegłam. Gnałam przed siebie, nie mogłam się zatrzymać, nie mogłam przyspieszyć. Biegłam równym tempem przez cały czas, chyba już od kilku godzin. Goniło mnie coś, nie miałam już swoich mocy, nie mogłam rozpoznać co to. Ktoś wyssał ze mnie całą energię. Upadłam i nie mogłam wstać. To, co mnie goniło gdzieś zniknęło. Chciałam się podnieść, ale nie mogłam. Moje nogi nie chciały słuchać swojej właścicielki. Siedziałam całkiem sama na jakimś pustkowiu. Nie było tam nic, dosłownie nic. Żadnych drzew, gór. Nie było nawet nieba ani podłoża. Nie wiedziałam co stało się z drogą, którą przed chwilą biegłam. Sama, literalnie sama i smutna. Smutna? Nie byłam przestraszona, tylko smutna. Poczułam słodki zapach i ten dźwięk. Kojący wszystkie cierpienia. Potem usłyszałam jej głos.
Chodź, chodź do mnie, Loyre.
Wołała, słyszałam to tak, jakby była mile stąd.
Wstań i chodź./
-Nie mogę! Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam.
Przyjdź do mnie. /
Nagle, ni stąd ni zowąd, poczułam palący ból. Spojrzałam co się dzieje. Stałam w ogniu. Zobaczyłam przed sobą drzwi. Otwarte drzwi.
I usłyszałam znajomy głos.
Chodź do mnie, wejdź. Nie bój się, będziemy razem. /
-Nie chcę być z tobą!
Wpadła mi do głowy jedna myśl. Zapytam o nią władcę.
-Mogę poznać twoje imię? - zapytałam.
Victoria. /
Jej głos przestał być słodki, a stał się nieprzyjemny.
Nie przyjdziesz do mnie. A więc ja przyjdę po ciebie./
Zaczęłam się bać. Czy to groźba? Kiedy zadzierasz ze stworzeniami z obcych ci światów nigdy nie masz pewności, że przeżyjesz. Zwłaszcza, że nie zasłużyłeś na ich szacunek.
Znowu znalazłam się na drodze. Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek potwór stojący tam rzucił się na mnie.
-----------------------------------------------
Obudziłam się z krzykiem w środku nocy. Jakimś dziwnym trafem pamiętałam każdy element mojego snu. Wszędzie naokoło mnie było ciemno. Spojrzałam przez okno, ale nic nie zobaczyłam. Usiadłam na łóżku i wsłuchałam się w głuchą ciszę, która panowała w pokoju.
Nie wiem jakim cudem zasnęłam, ale obudziłam się kilka godzin później. Za oknem było już jaśniej, aczkolwiek nadal nie widziałam wszystkiego. Tylko kilka drzew i góry. Wyszłam z łóżka i udałam się na korytarz. Od razu podbiegła do mnie służka.
-Już panienka wstała - powiedziała - Chodźmy. Trzeba się ubrać.
Zostałam wciśnięta w kolejną durną kreację i ruszyłyśmy w kierunku sali tronowej. Przebyłyśmy niezbyt długą drogę i dotarłyśmy do celu. Ładna, duża sala z rzeźbieniami w marmurze i na drzwiach stała otwarta, a w niej cała moja potencjalna rodzina. Piękna Ester zaprosiła mnie do środka a służkę odesłała.
Usiadłam na wskazane miejsce i czekałam na rozwój wydarzeń. Miałam kilka pytań do zadania. I to bardzo ważnych pytań.
Sala tronowa była ładnym pomieszczeniem urządzonym w stylu gotyckim z dobrze komponującymi się ze sobą kolorami.
Nie wiem tylko, po co tu jesteśmy i kiedy wyruszamy w drogę. W końcu, jak to powiedział władca, musimy się śpieszyć.
Wiedziałam, że czasu jest niewiele, ale w tamtej chwili nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mało go mamy. Skoro siedzimy sobie we wspaniałym zamku mojej siostry, mi to nawet odpowiadało. Wspaniała, darmowa gościna.
Wszyscy siedzieliśmy naokoło stołu z drewna mahoniowego.
-Pewnie się zastanawiasz co robisz w tej krainie, tysiące mil od Świata Niemagicznych. Tak właśnie nazywamy ludzi. Otóż, Księga Wiecznych przewidziała, że przybędzie pani, której zadaniem będzie strzec bram naszej krainy. Ty zostałaś do tego wyznaczona.
-Jestem tutaj, bo jakaś księga tak chce?
-Siostro, to nie jest jakaś księga, to Wielka Księga Wiecznych, ona powstała zanim powstały wszystkie krainy, w niej zostało napisane, że powstanie dwanaście krain, każda z nich będzie inna. To ta właśnie księga zbudowała, nawet krainę ludzi. I skoro ona tak chce, ty wypełnisz swoje przeznaczenie. Jesteś dla nas jedyną nadzieją.
Peur i inny patrzyli na mnie w skupieniu. Przeznaczenie? Niedobrze, muszę wypełnić przeznaczenie. To trochę straszne, nawet jak dla mnie. A wiele już przeszłam.
-Dobrze. Co mam zrobić?
-Liczysz, że ktoś z nas ci to powie? – Ester była zaskoczona pytaniem, które zadałam.
-A nie powie?
-Jeśli bardzo czegoś pragniesz sama wiesz co trzeba zrobić. Działaj instynktownie, kieruj się tym, że na końcu tej podróży odzyskasz swoją matkę.
-Matkę? – zapytałam.
-Matkę. – potwierdziła Ester.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie! Wiem, że minęło sporo czasu od dodania poprzedniego rozdziału, a teraz dodaję tylko połowę rozdziału VI, ale miałam tyle na głowie, poza tym w szkole było dużo nauki, dobra, przejdźmy do rzeczy. Obiecuję, że kolejna część rozdziału zostanie doklejona jak najszybciej się da. Postaram się w następnym tygodniu, a jeśli nie to w sobotę za dwa tygodnie. Wydaje mi się nudne to co napisałam, ale sami oceńcie. Pozdrawiam i dziękuję za cierpliwość.